Jak już wskazaliśmy w ostatnim artykule, opłaty likwidacyjne przewidziane w tak zwanych polisolokatach, są coraz częściej przedmiotem postępowań sądowych w Polsce inicjowanych przez konsumentów próbujących odzyskać gromadzony – niekiedy latami – kapitał.
Powstaje zatem pytanie, w jaki sposób możemy dochodzić zwrotu nienależnie pobranej przez towarzystwo ubezpieczeń tak zwanej opłaty likwidacyjnej? W pierwszej kolejności, podejmując próbę polubownego rozstrzygnięcia sporu, możliwe jest wezwanie ubezpieczyciela do dobrowolnej zapłaty w wysokości pobranej od nas opłaty likwidacyjnej. Niestety, przyjęta w tym zakresie polityka firm ubezpieczeniowych skutkuje tym, iż klient nie otrzyma od ubezpieczyciela niczego poza pisemną odpowiedzią na swe żądanie. Pozostaje zatem droga sądowa, ale – jak się okazuje – tu również konsument stoi przed wyborem. Po pierwsze ma on możliwość wszczęcia postępowania o uznanie zapisu umownego, na podstawie którego ubezpieczyciel pobrał opłatę likwidacyjną, za klauzulę abuzywną i żądać wpisania jej do Rejestru Klauzul Niedozwolonych. Postępowanie to wszczyna się przed Sądem Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który rozstrzyga jedynie czy zapis umowny, w oparciu o który pobrana została opłata likwidacyjna, stanowi niedozwolone postanowienie umowne.
Wyrok Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów stwierdzający abuzywność danego postanowienia zdecydowanie ułatwia następny krok, którym może być postępowanie o zapłatę kwoty obejmującej wartość pobranej od nas opłaty likwidacyjnej. Należy jednak pamiętać, iż Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie rozstrzyga roszczeń pieniężnych, tj. nie decyduje o obowiązku zwrotu pobranej od nas opłaty likwidacyjnej. W tym celu konsument może złożyć pozew do sądu powszechnego właściwego miejscowo dla siedziby ubezpieczyciela, żądając zasądzenia na jego rzecz danej kwoty pieniężnej.
W celu oszczędzenia czasu i liczby postępowań możliwe jest również wniesienie od razu powództwa o zapłatę – bez poddawania kwestionowanych zapisów umownych wcześniejszemu badaniu przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Osobiście jestem zwolenniczką drugiej opcji, to jest kierowania przeciwko firmie ubezpieczeniowej powództwa o zapłatę bez konieczności wszczynania wcześniej postępowania przez wspomnianym Sądem Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Tu jednak również drogi są dwie: pozew zbiorowy lub też dochodzenie roszczeń na drodze indywidualnej. Z roszczeniem w trybie pozwu zbiorowego wystąpić może grupa minimum 10 poszkodowanych osób, których dochodzone roszczenia są jednego rodzaju, oraz oparte na tej samej lub takiej samej podstawie faktycznej. Zaletą takiego trybu postępowania są mniejsze koszty pełnomocnika oraz opłat sądowych, które w przeciwieństwie to standardowego powództwa wynoszą 2 proc. wartości przedmiotu sporu zamiast 5 proc. w przypadku indywidualnie wszczętego postępowania.
Wadą natomiast jest długość takiego postępowania. Z uwagi na okoliczność, iż po stronie powodowej występować może od 10 do nawet kilkuset osób, samo zebranie dokumentów i przygotowanie pozwu zajmuje często kilka miesięcy, nie mówiąc już o późniejszym postępowaniu sądowym, które z uwagi na liczbę uczestników trwa znacznie dłużej od postępowania z pozwu indywidualnego. Pierwszy etap postępowania z pozwu zbiorowego może trwać nawet 2 lata, a sprowadza się on do badania możliwości rozpatrywania sprawy w postępowaniu grupowym i zbierania grupy poszkodowanych osób. Dopiero potem następuje merytoryczne rozpoznanie sprawy, przedstawienie wniosków dowodowych, przesłuchanie świadków, powołanie opinii biegłych etc. – czyli w praktyce kolejnych kilka lat w zależności od złożoności sprawy. Postępowanie z pozwu indywidualnego powinno trwać znacznie krócej, a mając na uwadze, iż wartość przedmiotu sporu w tego typu postępowaniach przeważnie oscyluje w granicach od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych – różnica 3 proc. w opłacie sądowej nie powinna być czynnikiem decydującym.
Pozostaje jeszcze kwestia okresu przedawnienia roszczenia, to jest czasu, w jakim możemy skutecznie dochodzić przed sądem żądania zapłaty pobranej od nas opłaty likwidacyjnej bez obawy, iż pozwane towarzystwo ubezpieczeń podniesie zarzut przedawnienia naszego roszczenia.
W przypadku nienależnie pobranej opłaty likwidacyjnej mamy zazwyczaj do czynienia z tzw. świadczeniem nienależnym, do którego zastosowanie powinien znaleźć przepis art. 118 k.c. Zgodnie z nim, jeżeli przepis szczególny nie stanowi inaczej, termin przedawnienia wynosi lat dziesięć. Pogląd ten został również wyrażony w wyroku Sądu Okręgowego w Łodzi z dnia 12 czerwca 2014r. w sprawie o sygn. akt III Ca 576/14, gdzie stwierdzono, iż jeżeli skutkiem uznania określonego postanowienia umowy za klauzulę niedozwoloną jest to, iż postanowienie to nie wiąże powoda, to nie ma podstawy do uiszczania na jego podstawie żadnego świadczenia na rzecz pozwanego. W grę wchodzi zatem zwrot nienależnego świadczenia. Należy wobec powyższego zauważyć, iż w sytuacji, gdy podstawą roszczenia jest bezpodstawne wzbogacenie, nie zaś roszczenie o świadczenie okresowe, to roszczenie o zapłatę takowej kwoty podlega przedawnieniu według ogólnego dziesięcioletniego terminu przedawnienia, a nie zaś terminu trzyletniego odnoszonego do świadczeń okresowych